To zależy od wielu czynników, ale jedno jest pewne – na pewno będziesz grać w szachy lepiej niż gdy zaczynałeś miesiąc temu. Patrząc subiektywnie, będziesz miał wrażenie, że grasz o niebo lepiej. Patrząc obiektywnie, ogarniesz zupełne podstawy i nadal nie będziesz miał żadnych szans z graczami, którzy grają w szachy od kilku ładnych dekad.
Zacznijmy od kontekstu i suchych faktów. Szacuje się, że przyszły arcymistrz potrzebuje od 5 000 do 30 000 godzin treningu, by dostać się do światowej czołówki (nie istnieje prosta zasada 10 000 godzin, ale o tym kiedy indziej). Podobnie jest z graczami mniej utytułowanymi – to setki lub tysiące godzin grania i myślenia o szachach. A ile można poświęcić czasu na naukę gry w szachy w ciągu zaledwie jednego miesiąca? 10 godzin, 20 godzin, może 50 godzin? Cokolwiek tu wpiszę, to i tak to będzie kropla w morzu szachowych potrzeb.
Druga sprawa – nauka gry w szachy to dwie sfery: trening i praktyka, ćwiczenia i rozgrywanie partii. Z jednej strony trzeba nie tylko poznać wszystkie zasady gry w szachy, ale także sporo tak zwanej teorii związanej z debiutami, grą środkową, końcówkami, co przekłada się na umiejętność stosowania i dostrzegania na szachownicy ciekawych i wręcz koniecznych w danym momencie kombinacji i uderzeń taktycznych. Z drugiej strony musimy rozgrywać dużo partii, by nauczyć się liczyć warianty, antycypować ruchy rywala czy właściwie koordynować figury na szachownicy. A na wszystko trzeba znaleźć czas.
Wspomnę tylko, że jednym z zaleceń dla początkujących jest rozgrywanie choćby jednej dłuższej partii dziennie. Dłuższej, czyli minimum 15 minut na gracza, co daje nam z grubsza pół godziny dziennie, a w skali miesiąca to już 15 godzin. Na jedną partię dziennie! Dlaczego to zalecenie ma sens. Idealnie, jeśli gramy z kimś bardziej doświadczonym, kto potrafi na bieżąco analizować z nami nasze posunięcia. W trakcie takiej partii dowiemy się o wielu zasadach, których nie byliśmy wcześniej świadomi, a także będziemy mogli przećwiczyć to, czego nauczyliśmy się już wcześniej. Co prawda może się wydawać, że piętnaście minut na rozegranie partii to mało, ale wierzcie mi, w Internecie grywa się najczęściej partie pięcio- lub trzyminutowe, a nawet krótsze.
Po pewnym czasie, gdy opanujecie kilka debiutów, 15 minut będzie wam się dłużyło. Z drugiej strony 15 minut na partię to optymalne tempo dla początkujących, zważywszy na to, że partie klasyczne rozgrywa się tempem 90+30, czyli dziewięćdziesiąt minut na partię dla każdego z graczy, plus 30 sekund dodawanego czasu po każdym posunięciu, a to sprawia, że partia może trwać nawet kilka godzin. Jednak aby rozgrywać dłuższe partie, lepiej by było, aby nasz poziom nie był zupełnie podstawowy, bo więcej czasu na ruch nie przełoży się automatycznie na lepsze posunięcia. Na to także potrzeba godzin treningu i sporo teorii do przyswojenia.
Być może przemknęła wam przez głowę szalona myśl, że po 30 dniach nauki będziecie grać jak mistrzowie. Mam nadzieję, że jednak nie macie tak nierealnych oczekiwań. Zaraz, a może ktoś tak naprawdę pomyślał i zapragnął to przetestować w praktyce? Tak, w historii szachów zdarzyła się taka historia, i to całkiem niedawno. Niejaki Max Deutsch postanowił nauczyć się grać w szachy na poziomie mistrzowskim w zaledwie 30 dni tylko po, aby pokonać samego Magnusa Carlsena, obecnego mistrza świata. Co ciekawe, Magnus przyjął wyzwanie i zgodził się rozegrać jedną partię z aspirującym amatorem. Jak łatwo było przewidzieć, Deutsch wykonał przegrywający ruch już w 12. posunięciu, i parę chwil później było po partii. To wydarzenie doskonale pokazuje, jak wielka przepaść istnieje między amatorami a zawodowcami. Trzydzieści lat nauki to naprawdę za mało, by rywalizować z kimś, kto poświęcił całe dzieciństwo, młodość i część dorosłego życia tylko i wyłącznie na doskonalenie gry w szachy.
To wszystko oznacza tylko, że 30 dni nauki to może być początek wielkiej przygody z szachami. Ważne, by się nie zniechęcać, tylko nadal zgłębiać tajniki tej gry, i stopniowo zyskiwać poczucie, że gramy lepiej. Dobrze jest też rozgrywać dużo partii z tymi sami osobami z najbliższego otoczenia, które od lat grają na tym samym poziomie. Gdy zaczniemy z nimi najpierw remisować, a potem sporadycznie wygrywać, to będzie dowód, że faktycznie gramy coraz lepiej.
Oczywiście to prawda. Lata ćwiczeń są niezbędne do osiągnięcia poziomu mistrzowskiego. Jednak nie każdy o tym marzy. Dla mnie gra w szachy jest rozrywką, sposobem na spędzenie czasu. Otwieram butelkę wina i razem z partnerem/przeciwnikiem sączymy ją powoli wpatrzeni w szachownicę. Oboje nie lubimy przegrywać. Jestem propagatorką (wśród rodziny i znajomych) tej gry jako formy rozrywki. Zawsze powtarzam, że to przecież gra planszowa z jasnymi zasadami. Nie trzeba być absolwentem ekskluzywnej uczelni, żeby je poznać, zrozumieć i grać satysfakcjonująco.