Satysfakcja z grania w szachy

W szachy – na fali popularności Gambitu królowej, sukcesów Jana Krzysztofa Dudy, rosnącej społeczności streamerów i oczywistych skutków lockdownu – zaczyna grać coraz więcej osób, zresztą nie tylko w Polsce. To świetna wiadomość z wielu względów, w końcu szachy uważane są za jedną z najciekawszych, i zarazem najtrudniejszych, gier planszowych. 

Nauczyć się grać w szachy jest stosunkowo łatwo, bo zasady są w miarę proste i wystarczy pół godziny nauki, by móc rozegrać swoją pierwszą partię. Jednak im dalej w las, tym więcej trudności i pułapek. Dlaczego o tym piszę? Albowiem w środowisku szachowym – jeśli ktoś miał styczność z klubami, trenerami czy turniejami, to pewnie ma podobne spostrzeżenia – zauważyć można duży nacisk na wynik, a nie na samą przyjemność z grania. Jest to zrozumiałe, jeśli mówimy o tak zwanych obiecujących juniorach czy pierwszoligowych zawodnikach, jednak cała reszta wydaje mi się w takim podejściu poszkodowana. 

Mam na myśli to, że przeciętny amator szachowy chce równać do najlepszych, i nic w tym złego, jednak zapominamy często, że między amatorem a zawodowcem w szachach, i nie tylko, istnieje wielka przepaść. Przepaść, której w zasadzie domowymi sposobami nie sposób zniwelować. Nie znaczy to, że nie można nauczyć się grać dobrze lub nawet bardzo dobrze. Można, jednak amator, nawet po setkach godzin treningu, nie doścignie arcymistrza. Składa się na to wiele czynników, z których najważniejsze to zapewne doświadczenie, czyli innymi słowy lata treningów i uczestnictwa w turniejach, cenne wskazówki od trenerów na różnych etapach szachowej kariery i umiejętność szybkiego rozpoznawania setek, jak nie tysięcy, schematów i motywów szachów dosłownie w mgnieniu oka. 

Nie znaczy to, że nawet amator nie może czerpać satysfakcji z grania w szachy. Oto kilka przykładów na uzasadnienie tej tezy:

Awans w rankingach szachowych.
Ranking w szachach, czy to w tradycyjnych, czy w wersji online, to jeden z najbardziej wymiernych punktów odniesienia względem naszych bieżących umiejętności szachowych. Po każdej partii ranking jest aktualizowany i dzięki temu w dłuższej perspektywie wiemy, czy robimy stałe postępy, czy raczej gramy niezmiennie na tym samym poziomie. Zazwyczaj ranking wzrasta w dwóch przypadkach: albo dużo trenujemy (zadania szachowe, analizy partii, teoria końcówek itd.) i przyrost rankingowy jest tego efektem, albo do perfekcji doprowadzamy nasz repertuar debiutowy i coraz lepiej czujemy się w debiutach, które dobrze znamy i często je wykorzystujemy.

Wygrana z bardziej doświadczonym rywalem, który jeszcze niedawno wydawał się poza naszym zasięgiem.
Gdy zaczynasz jako mocno początkujący, i dużo grasz ze znajomymi, którzy są doświadczonymi graczami i posiadają na przykład wyższe kategorie szachowe, stoisz z góry na straconej pozycji. Ogrywają cię za każdym razem, a ty nawet nie wiesz, dlaczego przegrałeś. Jednak gdy naprawdę przyłożysz się do poznania najpierw podstaw, a potem bardziej zaawansowanych motywów szachowych – o czym piszę w swojej książce Adrenalina dla umysłu, czyli jak zacząć przygodę z szachami  – i gdy rozegrasz setki partii w internecie, to po pewnym czasie – zwykle po paru miesiącach treningu – zaczniesz rozgrywać coraz lepsze partie, aż przyjdzie taki dzień, że wygrasz po raz pierwszy z kimś, z kim nigdy wcześniej nie udało ci się tego dokonać. Naprawdę warto doczekać takiej chwili!

Uzyskanie piątej kategorii szachowej.
Reprezentując poziom ponadpodstawowy, możemy śmiało zacząć myśleć o uczestnictwie w turnieju szachowym z prawdziwego zdarzenia. Co prawda większość z nich ma charakter towarzyski, jednak niektóre – gdzie rozgrywa się dłuższe partie – umożliwiają zdobycie kategorii szachowej. Najniższą z nich jest tak zwana kategoria piąta, a o tym, dlaczego warto się o nią postarać, napisałem osobny artykuł, do którego lektury gorąco zachęcam.  

Uzyskanie kolejnych, wyższych kategorii szachowych.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia, jak to mówią. I w szachach jest podobnie. Mając V kategorię, chciałoby się mieć IV kategorię (o tym, jak je zdobyć, pisałem w dwóch artykułach – o IV kategorii żeńskiej i IV kategorii męskiej). A potem na horyzoncie zaczynają majaczyć III, II i I kategoria. Generalnie, im wyższa kategoria, tym większe umiejętności posiadamy, choć jak to zawsze bywa z regułami, istnieją wyjątki i od tej reguły, o czym pisałem w artykule “Czy kategorie i rankingi oddają siłę gry szachisty?”.

Opanowanie kolejnego motywu szachowego.
Wbrew pozorom, motywów do nauczenia się jest naprawdę sporo. Niektórzy szacują, że może ich być nawet około trzech tysięcy, choć 200-300 uważa się za zupełnie podstawowe. To dowodzi, jak wiele nauki przed każdym szachistą, który uważa się za początkującego czy średniozaawansowanego gracza. Zaczyna się niewinnie – od widełek, podwójnego ataku, ataku z odsłony czy prostych siatek matowych – by z czasem przejść do bardziej zaawansowanych motywów, jak choćby matowanie gońcem i skoczkiem czy końcówki pionkowe czy wieżowe, które można w zasadzie studiować bez końca, bo tak wiele wersji jest do nauczenia i zapamiętania.

Rozegranie epickiej partii.
W życiu każdego szachisty turniejowego przychodzi taki dzień, gdy udaje się rozegrać partię idealną. Partia układa się wzorcowo, i nie ma nawet znaczenia, czy przeciwnik gra średnio czy dobrze, bo tego dnia to my gramy idealnie. A jeśli w ten sposób uda się nam okonać bardziej doświadczonego gracza, z dużo wyższym rankingiem, to gwarantuję, że taką partię będziecie długo pamiętać.

Wygranie lub zremisowanie niemal przegranej partii.
Grając dużo i często, raz na jakiś będziemy mieć do czynienia z takimi sytuacjami. Zazwyczaj wtedy, gdy grając z kimś teoretycznie słabszym, popełnimy spory błąd w początkowej fazie partii, jednak dzięki lepszej znajomości strategii, taktyki i teorii końcówek, nadrabiamy straty pod koniec, często kończąc taką partię remisem, a niekiedy nawet zwycięstwem.

Udział w symultanie z arcymistrzem.
Od czasu do czasu arcymistrzowie biorą udział w symultanach, gdzie zagrać może dosłownie każdy szachista, o ile uda mu się zarezerwować wcześniej miejsce. W 2020 roku na Festiwalu Szachowym w Ustronia w symultanie można było zagrać z samym Anatolijem Karpowem, byłym Mistrzem Świata, jednak w tym przypadku jego rywalami byli wyłącznie zaproszeni goście. Mimo że uczestnicy symultany stoją na straconej pozycji, każdy stara się grać najlepiej jak potrafi i czerpać z takiej partii maksimum satysfakcji. Ba, niektórym szachistom niekiedy udaje się w symultanie z arcymistrzem uzyskać remis, a bardzo rzadko nawet wygraną, jednak warto wiedzieć, że najczęściej udaje się to młodym, obiecującym szachistom, jak choćby Magnusowi Carlsenowi, który jako młodzieniec uzyskał w symultanie remis z mistrzem świata Garrim Kasparowem, by parę lat potem samemu zostać mistrzem świata.

Wojciech Głąbiński